Pielęgnacja Bielenda – hit czy kit?

Dwa miesiące temu otrzymałam od sklepu Fryzomania.pl propozycję przetestowania kosmetyków Bielenda. Do tej pory nie miałam zbyt wiele wspólnego z produktami tej marki, więc chętnie się zgodziłam i wybrałam kremy do testów. Zdecydowałam się na energetyzujący kofeinowy krem pod oczy oraz krem sebo-regulujący.

Kofeinowy krem pod oczy – zastrzyk energii

Energetyzujący krem pod oczy Bielenda z kofeiną i ekstraktem z żeń-szenia ma pielęgnować i przywracać blask szarej i zmęczonej skórze okolic oczu. Słyszałam dużo dobrego o pielęgnujących właściwościach kofeiny, dlatego ten krem szczególnie mnie zainteresował. Moja skóra pod oczami jest bardzo cienka i sucha, a do tego moim problemem od zawsze są sińce. Krem Bielenda miał więc wszelkie predyspozycje, aby zostać pielęgnacyjnym hitem w mojej kosmetyczce.
 
Oczekiwania były spore, a jak sprawdził się krem w ciągu dwóch miesięcy testowania? Konsystencja jest bardzo lekka, co początkowo nieco mnie zniechęciło, ponieważ wolę bardziej treściwe kremy, które mocno nawilżają. Jednak muszę Wam powiedzieć, że pozory mylą. Mimo cienkiej konsystencji, krem bardzo przyzwoicie nawilża, a dzięki temu, że jest lekki i szybko się wchłania, świetnie sprawdza się pod makijaż.
 
Jeżeli chodzi o właściwości energetyzujące i niwelowanie zasinień, czy rozjaśnienie cieni, w przypadku mojej wymagającej skóry się nie sprawdził. Ale umówmy się, nie spodziewałam się rewelacji w tym zakresie 😉 Mimo wszystko, uważam że Energetyzujący kofeinowy krem pod oczy Bielenda jest produktem godnym polecenia, zwłaszcza dla tych z Was, które szukają lekkiego, szybko wchłaniającego się kremu pod makijaż. Sądzę, że zadowolone z niego będą również osoby z wrażliwymi oczami. Mam z tym spory problem przy doborze kremu, a w przypadku Bielendy nie zauważyłam żadnych nieprzyjemnych dolegliwości, jak pieczenie czy łzawienie.
 
 
 

Krem sebo-regulujący – koniec ze świeceniem?

Krem sebo-regulujący Bielenda o działaniu nawilżającym na dzień i na noc, dedykowany cerze mieszanej i tłustej 20+. I tu znów deklaracje producenta są obiecujące. Składniki aktywne kremu mają niwelować widoczność porów i regulować produkcję sebum, a w konsekwencji gwarantować długotrwałe zmatowienie cery.

 Moja cera jest mieszana, ze skłonnością do świecenia w strefie T, więc wszelkie sposoby na utrzymanie matu są mile widziane. Na codzień noszę pełny makijaż i zależy mi na tym, aby wyglądał on nieskazitelnie przez wiele godzin, zwłaszcza gdy nastają ciepłe dni. Noszenie długotrwałych podkładów pomaga przedłuzyć trwałość makijażu, ale powoduje również przesuszanie się cery. Krem nawilżający, ale także matujący jest więc koniecznością.

Krem regulujący sebum Bielenda to dla mnie strzał w dziesiątkę! Sprawdza się idealnie jako baza pod makijaż, nawilża cerę, a przy tym faktycznie pomaga utrzymać mat przez długie godziny. W trakcie testów nosiłam makijaż po 8-9 godzin i pozostawał on bez zarzutu. Jednak, kiedy używałam nieco bardziej nawilżających podkładów, już po 4-5 godzinach cera nie wyglądała świeżo, do tego miałam uczucie obciążonej skóry.

Każda cera ma inne potrzeby i każda inaczej zareaguje na krem, jednak jeśli macie skórę mieszaną, wymagającą nawilżenia i lubicie używać długotrwałych podkładów, krem sebo-regulujący Bielenda sprawdzi się Wam idealnie. Wielką zaletą kremu jest fakt, że szybko się wchłania i nie pozostawia ciężkiego filmu na twarzy, możemy więc aplikować podkład właściwie natychmiast.

 

 

Jestem bardzo miło zaskoczona testami pielęgnacji z Bielendy. Nie miałam wygórowanych oczekiwań, ponieważ mam świadomość, że moja cera jest wymagająca. Używałam obu kremów z przyjemnością, tym większą, że widziałam efekty ich stosowania. Znacie te kremy? Jestem ciekawa, co o nich sądzicie.

Dziękuję  za udostępnienie produktów do testów sklepowi Fryzomania.pl.