Recenzja pędzli MBRUSH by Maxineczka

 
 
Nadeszła chwila, kiedy stałam się właścicielką pędzli MBRUSH stworzonych przez Youtuberkę urodową – Maxineczkę. Jest ona dla mnie autorytetem i wzorem, stanowi inspirację. Mam wrażenie, że wszystko, czego się podejmuje zamienia się w złoto, jest perfekcyjne. Czy odnosi się to również do produktu, który stworzyła? Zapraszam do przeczytania recenzji.

 

Najwyższa jakość

 
Na początek kilka kwestii technicznych. Pędzle produkowane są w Japonii z ręcznie układanego włosia kozy, które jest niesamowicie miękkie i najwyższej jakości. Trzonek jest krótki, wykonany jest z drewna, lakierowany z logo marki i numerem modelu. W pierwszej chwili, kiedy pędzle do mnie przyszły, byłam zaskoczona tym, jak są lekkie i małe, spodziewałam się czegoś bardziej konkretnego, ale ostatecznie uważam, że ich gabaryty są zaletą. Przychodzą do nas w tekturowej tubie z logo. Wisienką na torcie są pokryte 24-ro karatowym złotem skuwki. Już na pierwszy rzut oka widzimy, że mamy do czynienia z produktem wyjątkowym i ekskluzywnym. Znajduje to oczywiście odzwierciedlenie w ich cenie, która jest wysoka, ceny pojedynczych modeli zaczynają się od ok. 60zł, a za cały zestaw 21 pędzli musimy zapłacić 1799 zł. Wyłącznym dystrybutorem jest sklep internetowy Mintishop

Pędzle, które same malują?

 

Od kiedy pędzle pojawiły się na rynku, zyskały grono oddanych fanów. Natychmiast również zapragnęłam je mieć, niestety ze względu na cenę nie mogłam ich zdobyć tak szybko, jak bym chciała. Zaczęłam od dwóch pędzli do oczu – 05 i 06, aby sprawdzić, czy ich sława jest zasłużona i, przede wszystkim, czy są warte swojej ceny, czy może zyskały sławę dzięki renomie Maxineczki.

Często w komentarzach powtarza się opinia, że MBrush malują za nas. Coś w tym jest, aplikacja produktów tymi pędzlami to bajka, doskonale trzymają pudrowe konsystencje, pozwalają na perfekcyjną pracę bez robienia plam. Oczywiście, należy sobie jasno i uczciwie powiedzieć, że to nasze umiejętności decydują o finalnym efekcie, ale dobrej jakości narzędzia ułatwiają pracę i czynią ją znacznie przyjemniejszą.

Bez wahania mogę powiedzieć, że to najbardziej miękkie pędzle, jakich miałam okazję używać. Są niezwykle lekkie i posiadają krótkie trzonki, jest to bardzo wygodne, ponieważ mamy lepszą kontrolę nad tym, co robimy. Do tej pory prym wiodły u mnie pędzle ZOEVY, które nadal bardzo lubię, jednak MBrush je zdetronizowały, znajdują się o klasę wyżej, inna sprawa, że w drugim przypadku mówimy o naturalnym włosiu, a ZOEVA, z tego co mi wiadomo, ma mieszane, nie można więc tak do końca ich porównywać. 

 
 

Pędzle uniwersalne

 
Modele MBrush oznaczone są kolejnymi numerami, sama Maxineczka uzasadniła ten zabieg faktem, że nie chciała  ograniczać użytkowników sugerując konkretne zastosowania, produkt z założenia ma być wielozadaniowy. Uważam, że to bardzo dobry pomysł, a jedynym ograniczeniem jest nasza wyobraźnia.
 
Mój wybór padł na modele o numerach (od lewej na zdjęciu): 02, 04, 09, 06, 05. Zdecydowałam się na kształty, których do tej pory mi brakowało (duże pędzle) lub te, po które sięgam najczęściej.
 
02 – jest to model o zbitym, dość krótki włosiu, okrągły w przekroju, który doskonale sprawdza się do konturowania.
 
04 – miotełka o długim, elastycznym włosiu, świetna do rozświetlacza lub mocno napigmentowanego różu.
 
09 – płaski pędzel, włosie nie jest mocno zbite, idealny do utrwalania korektora pod oczami.
 
06 – puchacz o spłaszczonej nieco skuwce i zaokrąglonym na górze włosiu, używam go najchętniej do miękkiego zaznaczania załamania powieki.
 
05 – kolejny puchaty pędzel, jednak w odróżnieniu od poprzednika okrągły w przekroju, włosie różnej długości, najdłuższe na środku. Szczerze mówiąc wolałabym, żeby szpic był mniejszy, nie dopatrzyłam się tego podczas składania zamówienia.
 
MBrush by Maxineczka
 
 
MBrushy używam od niedawna, ale miałam już okazję je prać, przyznam że trochę z duszą na ramieniu, nie byłam pewna, jak zniosą ten zabieg. Na szczęście nic się z nimi nie dzieje, nie tracą włosia, nie łamie się, odpowiednio zabezpieczone po czyszczeniu (zawsze używam osłonek) nie tracą kształtu i wyglądają jak nowe. Mam szczerą nadzieję, że będę się mogła nimi cieszyć długie lata.
 

Czy było warto?

 

Zdecydowanie TAK! Maxineczka świetnie się spisała tworząc te pędzle, są doskonałe w każdym aspekcie i widać, że dokładnie przemyślane. Unikatowe kształty zadowolą każdego, nawet najbardziej wymagającego użytkownika. Uważam, że są absolutnie obowiązkowym wyposażeniem każdego profesjonalisty.

Z pewnością wielu osobom, które jeszcze ich nie posiadają nasuwa się pytanie, czy faktycznie warto zapłacić tak wysoką cenę za pędzle? Moim zdaniem tak, ponieważ kupując MBrush inwestujemy w najwyższą dostępną na rynku jakość, którą gwarantuje nam ręczne wykonanie oraz dobór najlepszych materiałów. Zachęcam do przetestowania, kiedy raz się je wypróbuje, chce się więcej, nie sposób się z nimi rozstać.

Jestem przekonana, że na tych pięciu sztukach się u mnie nie skończy, w miarę finansowych możliwości z pewnością będę powiększała swoją kolekcję tych cudeniek 😉

MBrush by Maxineczka
 
A Wy mieliście już przyjemność używać MBrush? Kochacie je tak jak ja?
 
 
 
 
 
 

6 myśli na “Recenzja pędzli MBRUSH by Maxineczka”

Komentarze zostały wyłączone.