Manicure hybrydowy – moje początki

 
 
Moda na manicure hybrydowy trwa w najlepsze i nie zanosi się na to, by miała wkrótce przeminąć, wręcz przeciwnie – grono fanek hybryd systematycznie się powiększa. W sieci można znaleźć setki filmów instruktażowych i poradników dotyczących wykonywania manicure przy użyciu lakierów utwardzanych w lampach UV i LED, a także ogromu możliwości, jakie dają. Temat zaczął mnie coraz bardziej wciągać, aż w końcu postanowiłam spróbować na własnej skórze (płytce paznokcia ;)).

 
 

Trudne początki

 
Kiedy w lutym tego roku kupiłam swój pierwszy zestaw, podeszłam do hybryd z dużym dystansem, ponieważ moje doświadczenia do tej pory nie były zbyt dobre. Pierwsze zetknięcie z manicure hybrydowym miałam przed swoim ślubem, byłam zachwycona trwałością i wyglądem, mogłam się cieszyć błyszczącymi paznokciami, które przez dwa tygodnie pozostawały idealne (zapytacie dlaczego tylko tyle, o tym w dalszej części wpisu 😉 ). Prawdziwe przeboje zaczęły się kiedy przyszło do usuwania hybrydy… Dziś wiem, że popełniłam wszystkie możliwe błędy, ale wtedy winą za zniszczone i osłabione na kilka tygodni paznokcie obarczyłam lakiery.
 
Ciekawość kosmetykomaniaczki i chęć posiadania pięknych paznokci dłużej niż przez trzy dni (tyle maksymalnie utrzymywały się u mnie klasyczne lakiery) zwyciężyły z obawą o ponowne ich zniszczenie. Pomyślałam, że założę hybrydy, sprawdzę co i jak, a zdejmowaniem pomartwię się później.

 

Hybrydowy niezbędnik – pierwszy zestaw

 
Zdecydowałam się na zestaw Semilac, którego najważniejszym elementem jest lampa UV LED o mocy 24W, ponadto w komplecie zakupiłam wszystkie pozostałe akcesoria niezbędne do wykonania manicure hybrydowego w domowym zaciszu: bazę witaminową, top, aceton i cleaner, waciki bezpyłowe i stipler do zdejmowania lakierów, wybrałam sobie dwa lakiery kolorowe na początek. 

Lakiery hybrydowe SEMILAC
 
Pierwsze próby odbyły się bez większych trudności, okazało się, że najważniejsza w aplikacji hybryd jest precyzja i cienkie warstwy kolejnych produktów oraz porządne ich utwardzenie. Zdejmowanie również okazało się łatwe, jeśli przestrzega się pewnych zasad, jak choćby najbardziej oczywista – nie robimy nic na siłę. 

Oczywiście pierwszego manicure (ani nawet drugiego czy piątego) nie nazwałabym udanym, ale stopniowo doszłam do wprawy i osiągam satysfakcjonujące rezultaty. Od niedawna bawię się żelami do zdobień, powiększa się także moja kolekcja pyłków i wszelkich akcesoriów do wykonywania manicure.

Zalety i wady, czyli czy warto zainwestować w hybrydy?

 

Manicure hybrydowy towarzyszy mi już od ośmiu miesięcy, miałam w tym czasie tylko jedną przerwę, kiedy na paznokciach nie nosiłam nic. Czy warto było spróbować? Bez wahania odpowiadam, że TAK.

Przede wszystkim hybrydy dają możliwość noszenia nienagannego manicure przez co najmniej 2 tygodnie – tyle ja go noszę, ponieważ paznokcie rosną mi dość szybko i odrost po 14 dniach jest już spory, bardzo tego nie lubię, choć można z tym żyć 😉

Lakiery hybrydowe dobrej jakości i poprawnie nałożone oraz utwardzone w lampie nie odpryskują, nie pojawiają się w nich ubytki ani rysy.

Kolejną zaletą jest fakt, że dzięki hybrydom nareszcie udało mi się zapuścić paznokcie, co do tej pory nie było możliwe przez miękką płytkę. Muszę uczciwie dodać, że w pierwszych tygodniach, gdy używałam hybryd nadal miałam problem z łamiącymi się paznokciami, a to dlatego, że nie budowałam odpowiednio ich kształtu na powierzchni płytki. Aktualnie, by temu zapobiec, używam preparatu służącego do budowania paznokci i ich przedłużania.

Możecie się zastanawiać, czy hybrydy przy takiej ilości zalet mają w ogóle jakieś wady?
Niestety tak. Chyba największą wadą manicure hybrydowego jest fakt, że wykonanie go, od momentu zdjęcia poprzedniego do zakończenia zdobienia, zajmuje sporo czasu. Każda nakładana warstwa wymaga osobnego utwardzenia, co znacznie wydłuża czas wykonania manicure, zwłaszcza gdy robimy także zdobienia.
 
Kolejną wadą tej metody według mnie jest fakt, że usuwamy lakier hybrydowy przy użyciu acetonu, który osłabia płytkę paznokcia i wysusza skórki. Niestety, jeśli zdejmujemy hybrydy niewprawnie, bardzo łatwo możemy uszkodzić płytkę.
 
Zachęciłam Was do wypróbowania hybryd? A może macie już doświadczenia z ich użyciem?
 
 
 
Moje paznokcie hybrydowe
 
 

 

18 myśli na “Manicure hybrydowy – moje początki”

  1. Bardzo lubię hybrydy 🙂 W zestawie startowym miałam słabą lampę, wymagającą długiego utwardzania – wybrałąm tańszy zestaw sadząc, że hybrydy szybko mi się znudzą albo nie będę miała kiedy robić. jednak pochłonęły mnie bez reszty, więc kupiłam mocniejszą lampę (popularny "diament" na Aliexpress – ok 70-80 zł)

    1. Trening czyni mistrza!
      Kiedy pomyślę o tym, jak wyglądały moje pierwsze próby i jaka byłam z nich dumna, to aż mi się śmiać chce 😉
      Nadal nie jest idealnie (jestem bardzo krytyczna wobec siebie), ale bez porównania z efektami sprzed pół roku.

  2. Ja hybrydy uwielbiam, ale wydaje mi się, że lepiej skompletować własny zestaw, niż kupować gotowce. Poza tym lapmy – mostki to najgorsze lampy, jakie można kupić, choć może są wygodne.

    1. Masz jakąś ulubioną markę hybryd?

      Czytałam wiele opinii na temat lamp, długo zastanawiałam się którą wybrać, aż w końcu padło właśnie na tę, 24-ro watową. Podobno chodzi nie tyle o kształt, ile o moc, choć specem w temacie nie jestem 😉

      Co do kompletowania zestawu, zgadzam się, ten który zamówiłam był zaproponowany przez sprzedającego, każdy element mi się przydał i lakiery mogłam wybrać sama, więc jak dla mnie opcja idealna 😉

    1. Dziękuję 🙂
      Te paznokcie ze zdjęcia powstały 3 tygodnie temu, a więc już po jakimś czasie zabawy z hybrydami 🙂

      Jeżeli nie próbowałaś jeszcze hybryd, polecam serdecznie, jeśli marzy Ci się nieskazitelny manicure przez długi czas 😉

Komentarze zostały wyłączone.